środa, 3 lutego 2016

MONSANTO


Dziś chciałam Was zabrać na e-wycieczkę do Monsanto. Miejsca, które w 1938 roku okrzyknięto mianem najbardziej portugalskiej wioski. 

Jeśli chcecie poznać miejsce w którym czas nieco się zatrzymał. Macie ochotę pospacerować wśród skał przypominających rodem te z bajki o Flinstonach to Monsanto jest wprost stworzone dla Was.  

Monsanto leży niedaleko granicy z Hiszpanią we wschodniej części regionu Beira. Znajduje się u podnóża wzgórza niedaleko rzeki Ponsul.  Od przemysłowego Castelo Branco dzieli je 42 kilometry. Od Lizbony niecałe 260 kilometrów. Od Porto tylko niewiele ponad 150 kilometrów. 

Dlaczego warto tu przyjechać? Chociażby dlatego, że trudno znaleźć drugie takie miejsce. Duże wrażenie robią już same domy. Kamienne z czerwonymi dachami stłoczone jeden obok drugiego. Ich część często stanowią skały i głazy. Niektóre pełnią rolę dachów inne są pokojami. W niektórych wykuto okna lub drzwi. Przy jednym głazie widziałam nawet ogrodzony siatką wybieg dla kur. Jeśli dobrze się przyjrzymy to na budynkach znajdziemy herby. W Monsanto cuda przyrody w piękny sposób mieszają się z tym, co stworzyli ludzie. 

W wąskich uliczkach można spotkać Portugalki, które robią niewielkie mające około 10-12 cm szmaciane lalki nazywane "Marafonas" (na zdjęciu poniżej).  Ich główny element stanowi krzyż. Zakłada się na niego kolorowe sukienki. Lalki związane są z kultem płodności. Zgodnie ze zwyczajem nowożeńcy powinni umieszczać je pod łóżkiem. Marafony nie mają oczu, uszu i ust. Nic zatem nie wyjawią. Kobiety wykorzystują je również podczas Festynu Krzyży na początku maja. O którym jeszcze tu wspomnę. Marafony robi się też w położonym niedaleko Monsanto - Penha Garcia i Alcafozes.

Monsanto ma długą, bogatą historię . Legendy krążą o rzymskim oblężeniu wioski. Mieszkańcy podobno, by pokazać najeźdźcy, że głód im nie doskwiera wyrzucili tłustą krowę. To miało sugerować, że mają jeszcze duże zapasy. Znajomy Portugalczyk opowiadał mi, że to oczywiście nie było prawdą, ale ten wybieg zapewnił mieszkańcom zwycięstwo. Monsanto przypomina o swojej historii na każdym kroku. Okazją do tego jest organizowany tu co roku na początku maja Festyn Krzyży (Festa das Cruzes). Wówczas przypomina się słynne oblężenie. 



Jeżeli planujecie zostać tu dłużej warto zarezerwować nocleg w takich miejscach, jak Casa de Leao lub Casa da Gruta. Bez wątpienia można tu poczuć wyjątkowy klimat Monsanto. Wcześniej warto sprawdzić dostępność. 






Polecam też wejść na chłodny napój do Taverna Lusitana przy Rua do Castelo. Tu także można wynająć pokój. Jeśli dobrze poszukacie to na pewno znajdziecie gospodę w której można skosztować caracois czyli ślimaków, które w kuchni portugalskiej są bardzo popularne. Uprzedzam, że nie mówię tu o winniczkach. W Portugalii ślimaki to po prostu jedna z wielu jednogarnkowych potraw. Są to głównie gotowane w skorupkach ślimaki z dodatkiem wina i różnych przypraw na przykład czosnku, papryki i oregano. Mnie nie zachwyciły, ale spróbować warto. 


zdj. Marafona


Wszystkie zamieszczone powyżej zdjęcia pochodzą z archiwum prywatnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz